Katania to drugie co do wielkości miasto na Sycylii. Usytuowane jest u podnóża Etny – największego wulkanu w Europie, który nadal pozostaje czynny, a jego zwiedzanie to jedna z największych atrakcji Katanii. Katania budzi liczne kontrowersje, ponieważ w wielu częściach miasta budynki są zaniedbane i odrapane, a na obrzeżach widać
We Włoszech pojawił się koreański gatunek komara, który jest odporny na zimno - RMF24.pl - W Lombardii na północy Włoch zadomowił się i mnoży koreański gatunek komara, który odporny
Chadzam sobie tam i z powrotem po tym nadwiślańskim miasteczku, rowerzystów co niemiara (mimo podłej pogody) w Łodzi pewnie nikogo na 2 kółkach nie uświadczysz, a tu jeżdżą starzy (czasem bardzo) i młodzi
Gdzie zjeść na Sycylii? Katania, Syrakuzy, Noto i więcej! Gdzie zjeść w Barcelonie? – Tapas, Śniadania, Desery, Kawiarnie!
Poniżej podpowiadam gdzie można w Wenecji dobrze zjeść, wydając niewiele i niekoniecznie przesiadując w restauracjach, bo czasem schody, albo ślepa uliczka nad kanałem okazują się lepszym/jedynym rozwiązaniem. Gdzie zjeść w Wenecji? Najlepsza pizza al taglio w Wenecji, makarony na wynos, cichetti i desery na każdą kieszeń
Co zjeść na Sardynii. Wiele osób sądzi, że Sardynia jest królestwem ryb i owoców morza, w końcu to wyspa. Ale prawdziwa kuchnia Sardynii, jest tam, gdzie nie ma turystów – u pasterzy w górach. A zatem typowe potrawy Sardynii należą do kuchni kontynentalnej, są to mięso, sery, makarony, pierogi, warzywa i owoce.
0kIF. Barcelona i Wenecja pękają w szwach, liczby turystów odwiedzające te miasta co roku biją rekordy. Powoli dołącza do nich Lizbona. Pomimo korzyści płynących z turystyki, mieszkańcy odczuwają negatywne skuti. Przeczytałam ostatnio (link), że stolica Katalonii zaczęła już wprowadzać ograniczenia i np. w weekendy grupy liczące więcej niż 15 osób nie są wpuszczane na słynny targ La Boqueria. Zwiedzanie w tłumie nie daje żadnej frajdy, za to męczy, dlatego też obawiałam się Wenecji. Byłam przygotowana na najgorsze i chyba tylko dlatego nie zaskoczyło mnie jak wygląda to miasto w sobotnie przedpołudnie. Na szczęście okazało się, że są też sposoby na wymykanie się z tłoku. Trzeba wstać o wschodzie słońce, omijać atrakcję i chodzić przypadkowymi uliczkami. W turystycznych miastach łatwo o pułapki, za to ciężej o coś autentycznego, co tyczy się również cześci kulinarnej. Nie miałam dużo czasu, ale skupiłam się na wyszukaniu dobrego jedzenia i udało się, ale zaliczyłam też ze dwie porażki. Poniżej podpowiadam gdzie można w Wenecji dobrze zjeść, wydając niewiele i niekoniecznie przesiadując w restauracjach, bo czasem schody, albo ślepa uliczka nad kanałem okazują się lepszym/jedynym rozwiązaniem. Gdzie zjeść w Wenecji? Najlepsza pizza al taglio w Wenecji, makarony na wynos, cichetti i desery na każdą kieszeń Gdzie zjeść w Wenecji – najlepsza pizza Arte Della Pizza Cannaregio 1861/A, Calle de L’aseo, 30121 Venezia Arte Della Pizza była moim ulubionym kulinarnym punktem mojej wizyty w Wenecji. Nie jest to pizzeria-restauracja, bardziej bar lub piekarnia, ale wewnątrz rozstawionych jest kilka stolików. Można zamówić tutaj całą pizzę (większość zamówień jest na wynos) jak i al taglio (w kawałkach), a ceny są niskie. Spróbowałam trzech różnych al taglio i okazało się, że najprostsza marinara przebiła wszystko. Ale tak to już często jest ze świetną pizzą, im mniej składników, tym lepiej. Doskonałe ciasto zawsze się obroni, a słabemu nie pomoże nawet góra wykwintnych dodatków. Polecam tutaj zajrzeć przy okazji zwiedzania dzielnicy żydowskiej, lokal znajduje się jednej z bocznych uliczek niedaleko dawnego getta żydowskiego. Dal Moro’s Calle de la Casseleria, 5324, Castello, 30122 Venezia Serwowanie pasty w formie fast foodu, w pudełku na wynos – pewnie niejeden Włoch złapałby się za głowę na samą myśl. W Dal Moro’s byle jakie podanie nie przekłada się na jakość dania. Makaron gotowany jest z każdym zamówieniem, na mocne al dente, a ekipa Dal Moro’s zabrania zamykania pudałeka. W końcu jakichś zasad trzymać się trzeba, a rozgotowanego makaronu Włosi boją się jak nikt inny. W menu znajduje się osiem sosów, które można odrobinę modyfikować i bawić się dodatkami. Ceny wahają się między 5-7€. Nie jest tak łatwo znaleźć to miejsce, ale jak już będziesz blisko zaznaczonego punktu na mapie wypatruj kolejki pod ścianą. Lokal jest ciasny, podobnie jak uliczka na której się znajduje i na pałaszowanie dania pod lokalem nie ma miejsca. Na szczęścia kilka kroków dalej znalazłam idealny kąt. Wychodząc z Dal Moro’s kieruj się w lewo, a następnie skręć w pierwszą uliczkę w prawo, która kończy się dostępem do kanału. Tam, na schodku przy kanale można w spokoju rozprawić się z włoską pastą z pudełka. Gdzie zjeść w Wenecji – przewodnik Cantina Do Mori Calle dei Do Mori, San Polo 429, 30125 Venezia Cichetti jest dla Wenecji tym, czym apritivo dla Mediolanu czy tapas dla Hiszpanii. To różnego rodzaju przekąski, które zagryza się w towarzystwie przy lampce wina. Najbardziej oblegane przez Wenecjanów lokale, to właśnie te serwujące cichetti. Ich ceny zaczynają się od 1€ i nie przekraczają kilku, podobnie jest z winami, wybór jest zazwyczaj dość szeroki i na każdą kieszeń. Cantina Do Mori działa od 1462 roku, serwuje cichetti i specjalizuje się właśnie w winach. Wypiłam lampkę, spróbowałam kilku smażonych przekąsek, ale ośmiorniczki w pomidorach były moim faworytem. All’ Arco Sestiere San Polo, 436 | Calle Arco, Venezia Tuż obok Cantiny Do Mori znajduje się All’ Arco. Jeżeli jeden lokal jest zamknięty, wybierz się do drugiego. All’ Arco to rodzinny biznes, jest bardzo lubiany wśród mieszkańców Wenecji, choć ciasny i z niewielką ilością stołów. Natomiast lokalni świetnie radzą sobie na stojąco, najczęściej musząc przekrzykiwać siebie nawzajem bo bar często bywa zapchany. Tutejsze cichetti to przede wszystkim różne wersje kanapek, nie miałam okazji ich spróbować, ale nie powinny zawieźć. Zresztą nie tylko o jedzenie tutaj chodzi, a całą tradycję związaną z chichetti. Al Merca 213 San Polo, Venezia Nie tak znowu daleko od dwóch poprzednich miejsc, w pobliżu targu Rialto znajduje się kolejny lokal słynący z dobrych i niedrogich chichetti, podobnie jak i alkoholu. Bo gdzie indziej napić Aperol Spritz jak nie w Wenecji z której się wywodzi i gdzie kieliszek nie przekracza często 2€? Plac San Polo to też dobre miejsce do obserwowacji lokalnego życia, nawet jeżeli między Wenecjanami spacerują również turyści. Wieczorami i w weekendy ciężko dopchać się do lady Al Merca, ale w przypadku wszystkich lokali przed wybraniem się dobrze jest sprawdzić godziny otwarcia, bo można trafić na przerwę w ciągu dnia, albo przyjść za późno, nawet jeżeli lokal wydaje się być otwarty do późnych godzin nocnych. Gdzie zjeść w Wenecji – I Tre Mercanti I Tre Mercanti Castello 5364, 30122 Venezia Mini delikatesy z włoskimi produktami, jednak to miejsce przyciąga przede wszystkim uwagę tiramisu. Ten najsłynniejszy włoski deser przygotowywany jest tutaj w różnych smakach. Poza klasycznym spróbować można np. tiramisu z marakują, zieloną herbatą, bananowo-karmelowe, pomarańczowo-czekoladowe albo z dodatkiem włoskich alkoholi. Smaki różnią się w zależności od pory dnia, a ich produkcji można przyglądać się przez szyby sklepu. Kiedy przy pierwszej wizycie zabrakło pistacjowego, skusiłam się na klasyczne, rozpłynęłam, a następnego dnia wróciłam zaspokoić początkową ciekawość. W pistacjowym zabrakło mi mocniejszego akcentu pistacji, ale deser nadrobił wierzchem z pokruszonymi orzechami, które na dobrą sprawę są lepszym wykończeniem dla tiramisu niż kakao. Gdzie zjeść w Wenecji – lody La Mela Verde Fondamenta de L’osmarin-Castello, 30126 Venezia Miewam problem z włoskimi gelato, jak na mój gust są często przesłodzone. Konsystencja też nie zawsze do końca mi podpowiada i już kilka razy zdarzyło się, że polecane lody gdzieś we Włoszech okazywały się nie na tyle dobre, że sama chciałabym je polecić. W La Mela Verde mogłam zjeść dwie gałki, co normalnie przychodzi mi z trudem. Do wyboru jest około 15 smaków, klasyczne, ale i mniej standardowe. Niektóre strony twierdzą, że to najlepsze lody w Wenecji, wysłał mnie tam również właściciel mojego hostelu. Nie spróbowałam wszystkich więc nie wiem, ale podejrzewam, że zaliczają się do tych lepszych w mieście. Spodobał Ci się ten przewodnik? Zajrzyj też do innych przewodników po europejskich miastach na moim blogu: Palermo, Rzym, Barcelona, Kraków, Porto i Lizbona, Manchester, Wiedeń, Graz, Salzburg, Monachium
Ciekawe miejsca w Europie Ciekawe miejsca we Włoszech Wenecja w weekend. Czyli jak sensownie zaplanować zwiedzanie i potem nie żałować To, że Wenecję widzieliśmy tylko raz z oddali, z przyklejonym do szyby nosem – już wiecie. Dziś zebraliśmy się na post o sprytnym zwiedzaniu miasta. To dość istotne, ponieważ Wenecja jest miastem skomplikowanym, przez swoją inność – trudnym do zwiedzania i jeśli tylko nie jesteśmy bogatymi Szwedami z napuchniętymi portfelami, którzy od razu wynajmują prywatną gondolę – musimy kombinować i planować. Nie przejmujcie się, tradycyjnie pomożemy Wam z tym 😉 FOTOGALERIA SPRZED 2 TYGODNI: Wenecja na dużych zdjęciach (1000px) Co powinniście wiedzieć w związku z planami na zimowe odwiedziny Wenecji (oprócz czasu Karnawału) to to, że… a) jest wtedy najtaniej b) mogą przydać się gumiaki c) może być albo bezchmurnie i słonecznie albo ciemno i deszczowo d) nie śmierdzi PORADY KOMUNIKACYJNE: Autobus z lotniska Treviso kosztuje 10 eur, jedzie głównie autostradą i na stacji Wenecja-Mestre jest już po około 40 minutach. Po kolejnych 10 minutach wysiadamy już w Wenecji na Piazza Roma, gdzie znajduje się dworzec autobusów na drugie weneckie lotnisko oraz przystań wodnych taksówek i dworzec wodny. Autobusy kursują co godzinę, więc ma to wszystko sens. Po Wenecji poruszamy się pieszo, natomiast nie sposób nie wydać 7 eur na bilet (ważny godzinę), aby przepłynąć Canale Grande aż do Plazu Św. Marka. Jak mamy już wydać te 7 eur, wykorzystajmy to „na maxa”, czyli od samego początku Kanału do końca. Wrażenia są pozytywne, przyjemne, te promy raczej nie są zatłoczone. Zwiedzając Wenecję Pamiętajmy, że mamy w niej tylko dwa „wąskie gardła” czyli mosty Accademia i Rialto. Bez nich jesteśmy zdani na promiki. Każdy przejazd do pół Euro. Dlatego warto tak zaplanować zwiedzanie, by ominąć konieczność korzystania z nich. I już kilka eur w kieszeni. Polecamy kartę zniżkową na muzea w Wenecji – KUP ONLINE! Wenecja w 1 dzień lub weekend. Co zobaczyć i jak zwiedzać? No to idziemy… Godzina 8:00 z hakiem Wychodzimy z autobusu z Treviso i robimy fotkę rozkładu powrotnych. Ale na Marco Polo. Wkleimy Wam ją tutaj po prawej stronie – proszę. Teraz możliwości są dwie – albo idziemy pieszo wgłąb dzielnicy, licząc, że po jakichś 30-40 minutach dotrzemy do Placu Św. Marka albo kierujemy się do jednego z początkowych dworców wodnych Wenecji – lub. Nagrywamy przywitanie z Wami do filmiku i wsiadamy w linię czarną dosłownie na przeciw dworca kolejowego St. Lucia. I wiecie co? To był bardzo dobry wybór. Generalnie o ile można sobie podarować snobistyczne pływanie gondolą po zakamarkach miasta o tyle przepłynąć wzdłuż Canale Grande aż do końca do Basenu Św. Marka – po prostu trzeba. To jest takie wystawianie „jęzora” i smakowanie całego miasta z jednej i drugiej strony. Idealne by potem wrócić tu na nogach i poszperać Po drodze mijamy najwspanialsze weneckie pałace – np. Ca D’Or z niesamowitą fasadą – niczym wyciętą z kartonu. Prom co chwilę przybija do przystanków po południowej i północnej stronie kanału. Całość „rejsu” trwa około 45 minut. Nigdy tego nie zapomnimy. Zwłaszcza ostatniego etapu, gdy prom wypływa na pełną lagunę a my spoglądamy na Piazettę, czyli morską bramę do serca Wenecji. Wtedy myślisz sobie „już, już, już tam bądźmy!” Godzina 9:00 Jesteśmy na lądzie i zaczynamy drugi etap naszego poznawania Wenecji. Wszystko mamy wcześniej zaplanowane (jak to my). Spotkanie pierwszego stopnia z fasadą Pałacu Dożów – zachwycające. Mamy syndrom zadartej głowy. Ania jest zachwycona bryłą, lekkością, detalami. Nie planowaliśmy zwiedzać pałacu w środku, bo żeby miało to sens, trzeba by poświęcić mu kilka godzin. POLECAMY: Wycieczka z przewodnikiem po Pałacu Dożów – KUP ONLINE! Ważna uwaga! Zarówno Plac Św. Marka jak i przyległa Piazzetta (raze tworzą literę L) są mniejsze, niż się Wam wydaje. Napoleon nazwał to Salą Balową Europy. Ale wydaje mi się, że u nas na Placu Warszawskim w Zabrzu zdarzały się liczniejsze pokazowe polonezy niż bal tutaj. Plac jest też skromniejszy niż myśleliśmy, ale piękny. Trochę jak hiszpańskie Plaza Mayor – zwłaszcza ten w Madrycie. Gołębie krążą chmurami a przed Bazyliką kłębi się tłumek chińczyków. Wstęp bez plecaków – nawet tych najmniejszych. Wrócimy tu jak zrzucimy je w hotelu, który wybraliśmy, by był w miarę blisko Placu. Godzina 10:00 Na północ od okolice Piazza St Marco spektakularnym łukiem, wkomponowanym w fasady kamienic, wchodzimy w kwartały kupieckie i handlowe. Ale w prawdziwego tego słowa znaczeniu. Te uliczki pamiętają handel i krzyki pierwszych przedsiębiorców z XV, XVI czy XVII wieku. Dziś jest jakby spokojniej, ale to „wąskie gardło” miasta, przypominajace trochę stambulskie bazary. Zawsze jest tu tłoczno, ale szyby wystaw mimo tego są zawsze nienagannie wypolerowane. Wszystkie handlowe arteryjki noszą nazwę Merceria a centralnym punktem jest plac San Zulian. Godzina 11:00 Musimy trochę pokombinować, by dotrzeć do tej części miasta, gdzie mieszkał Marco Polo. Aż dziw, że nie widzimy tłumów i łąńcuszków ludzi, ciągnących w tym kierunku. Mijamy placyk, który będzie nam dane odwiedzić jeszcze chyba z 5 razy i odbijamy w boczne uliczki w celu zlokalizowania „Corte Million”, miejsca, gdzie od pokoleń mieszkała rodzina Polo i gdzie schodziła się wenecka młodzież, by słuchać opowieści podróżnika. Aż dziw uwierzyć, że w momencie powrotu Polo z wojaży po świecie – nikt w Wenecji ich nie poznał ani nie skojarzył z kupcami. Nawet własna rodzina. W rosnącym zaniepokojeniem (serio zero tabliczek z informacjami?), grubą na prawie 1000 stron knigą „Opisanie Świata” z przedmową Umberto Eco i aparatem gotowym w każdej chwili do działania odnaleźliśmy spokojny dziedziniec a przy nim to miejsce. Tam nagraliśmy osobny odcinek do naszego projektu „Marco Polo Check In”. Ciągle przerywał nam pewien gość w białych spodniach, białej marynarce i białych włosach… Ale o tym innym razem. Godzina 12:00 Będąc w tej części miasta nie sposób skorzystać z bliskości pogranicza dzielnic San Marco i Canareggio. Po drodze posilamy się kawą z „maka”. Jak zwykle – gorsza niż w Polsce, ale wciąż powyżej średniej i daje małego kopa. I jest wciąż lepsza i 4x tańsza niż nacukrowane słabe kawy w tutejszych kawiarniach. Canareggio to północna i największa z dzielnic Wenecji. W jej zachodniej części kuli się w kącie spokojna i trochę mroczne dzielnica żydowska – Getto. Nie trudno się domyślić, że od tego miejsca wzięły nazwy wszystkie inne, podobne tego typu miejsca w Europie. Naszym celem jest kanał Rio d Sensa, który mowi się, że jest najspokojniejszym kanałem miasta. Rzeczywiście, łodzie wyglądają na wiecznie zacumowane, nad nim wiszą stare balkony z powiewającym na nich praniem. Przy mostku pieszym nad kanałem stajemy na trójkatnym Campo dei Mori, gdzie możemy odnaleźć słynne płąskorzeźby greckich kupców, błędnie nazywanych Maurami. Jeden, ten narożny na „dorobiony” metalowy nos. No i super! Murowany kandydat na „osobliwość miasta”. I tak się stało. Obok góruje kopulasty, największy kościół płn. części miasta – St. Maria del Orto (kiedyś Św. Krzysztofa). Godzina Chcemy przedostać się na drugą stronę Canale Grande i optymalnie byłoby dotrzeć w okolice pałacu Ca d’Oro – najpiękniejszego tego typu obiektu w Wenecji ze skomplikowaną historią (przez lata stał porzucony) a dziś bogatą kolekcją sztuki i przedostać się za pomocą tragetti w okolice Campo Di Pescara. Tak jest krócej. Ale idziemy w drogę powrotną w kierunku mostu Ponte Rialto od strony wschodniej. Most jest nietypowy – ma tak na prawdę 3 przejścia. W środkowym, szerokim królują handlarze. W bocznych galeriach turyści, fotografujący się (zazwyczaj pod słońce). Powiem Wam, że w płaskim zimowym słońcu widok z mostu na Kanał wygląda swietnie. Chcętny byśmy tu usiedli na dłużej, kontemplując atmosferę renesansowego Wall Street ówczesnego świata. Godzina 14:00 Przechodząc most trafiamy już do dzielnicy San Polo, którego centralnym placem jest Campo san Polo, na którym akurat nie byliśmy. Tej samej, do której mogliśmy wejść prosto z dworca autobusowego, pomijając drogę wodną. Dosłownie kilka kroków od mostu opanowuje nas zapach fritto misto czyli ryb i owoców morza, obtaczanych w cieście. Kilkadziesiąt gwarnych ludzi konsumujących je z białym winem gromadzi się na placu przy Mercato Rialto, słynącego z porannych targów rybnych i warzywnych. Niektórzy wystawiają twarze do opalania, słońce rzuca fajne, długie, klimatyczne cienie. Okolice Fabriche Nouve i Vecchie oraz Gobbo to wspaniałe arkady i miejsce, gdzie śmiało można nawet dziś kręcić ujęcia do kolejnych ekranizacji Casanovy czy Kupca Weneckiego. Godzina 15:00 Wykorzystując fakt, że mamy dość blisko do hotelu i chcielibyśmy zrzucić plecaki, idziemy wzdłuż południowego brzegu Canale Grande w kierunku kwartału Fantin, gdzie mieszkamy. Pałace tej części miasta, zwrócone ku wodzie to Palazzo Dolfin Manin, Palazzo Dandolo (było o nim w najnowszej powieści „Inferno” Browna), Palazzo Matinengo, Grimari czy Contarini dei Cavalli. Wszystkie dużo piękniej prezentują się od strony łodzi, skutecznie dystansując się od głównego szlaku palisadą drewnianych, często kolorowych belek, wyznaczających zmianę głębokości brzegu. Nasz hotelik był dosyć skutecznie schowany – jak to w Wenecji – prowadziła do niech ślepa uliczka i trzeba było robić dodatkowe kilkaset metrów pętelki. Wcześniej minęliśmy uliczkę o ciekawej nazwie „Rio Terra d’Assasini”, co skutecznie kojarzy się z grą Assasins Creed, która również rozgrywa się w Wenecji. Godzina 16:00 Jako, że Bazylika Św. Marka udostępniona do zwiedzania jest tylko do godziny (stosunkowo krótko, prawda), chcemy spędzić tu przynajmniej godzinę, co należy się kościołowi o takiej klasie jak ten. W środku niestety nie można fotografować, co zawsze budzi we mnie spore rozżalenia – tym bardziej, że nie należę do tych osób, które mimo zakazów – cichaczem focą zzza kolumny. Udało mi się zrobić może 2-3 zdjęcia telefonem, ale raczej nie nadają się na umieszczenie w naszej foto-biblioteczce z wypraw. Wstęp jest darmowy (ufffff), natomiast wejście na galerie i taras widokowy kosztuje 4 euro. W środku panuje półmrok. Surowe, romańskie wnętrza kontrastują z bizantyjskimi zdobieniami sklepienia, ołtarza i bocznych kaplic. Środek kościoła można podsumować śmiało dwoma kolorami – czerń i złoto. Obowiązuje kierunek zwiedzania, który jednak 3-krotnie naruszamy, by wrócić i obejrzeć dokładniej niuanse i szczegóły. Piękny kościół, trochę przypomina Hagia Sophia w Stambule, choć jest dużo mniejszy. Nie skorzystaliśmy niestety z możliwości wejścia na galerię, gdyż ta zamykana jest już na 20 minut przed końcem zwiedzania. Warto nadmienić, że w niedzielę zwiedzanie trwa jeszcze krócej – zaledwie kilka godzin w środku dnia. Godzina 17:00 Ten czas, gdy w mieście panuje „złota godzina” przeznaczamy na spacer w kierunku Dorsoduro, południowej dzielnicy Wenecji. Po drodze mijamy skąpy w złotym słońcu Plac Santo Stefano, potem przechodzimy kolejnym wąskim gardłem miasta czyli Mostem dela Academia, obklejonym kłódkami w kierunku nabrzeża Zattere (nazwa pochodzi od portu barek przemysłowych), gdzie łapiemy kulminację złotej godziny, tłumy, wędrujące brzegiem laguny, rzucamy okiem na wyciszony już (za dnia wciąż pracuje) średniowieczny zakład szkutniczy przy Squere San Trovaso i wracamy tym samym mostem w kierunku serca miasta. Po raz kolejny. Dlatego, że zmieniamy plany i planujemy skupić się na zachodzie a nie wschodzie słońca – skoro się okazało, że jednak mamy śniadanie w hotelu – skorzystamy z niego, zamiast porannego spaceru około Godzina 18:00 Jest zima, więc nawet we Włoszech słońce dość szybko kładzie się spać. Ale nad Wenecją trwa to trochę dłużej i zjawiskowo. W okolicach już się schowało za sylwetki kamienic i wież. Najpierw polecamy Wam przejść się jeszcze raz po zakamarkach Placu Św. Marka, do którego dochodzimy teraz od strony słynnego Harry’s Baru przy przystanku wodnym Vallaresso w szczególności ze wzrokiem skierowanym w stronę wschodnich fasad – Pałacu Dożów i kopuł Bazyliki, które fantastycznie rozświetlają się w kolorze… no właśnie. Nie jest to klasyczny pomarańcz. Marmur barwi się tu na kolor łososiowy, blady różowy. Niesamowite. Najpiękniejszy podobno widok na Wenecję o tej porze dnia rozciąga się z centralnej części deptaku Riva degli Schiavoni, czyli mostu Della Paglia i Ponte del Vin. Oczywiście patrzymy w stronę zachodnią w miejsce, gdzie „wypływa” na pełne morze kanał Canale Grande i góruje sylwetka kościoła Santa Maria Della Salute, najważniejszego w dzielnicy Dorsoduro, z której tu przyszliśmy. Godzina 19:00 Opuszczamy deptak i nabrzeże i kierujemy się na północ w obrzeża dzielnicy Castello (którą poznaliśmy najmniej). Przez długi czas włóczymy się po uliczkach, mijamy trochę opustoszały (tak wcześnie!?) plac i po drodze trafiamy do Intercoopa, naszego ulubionego sklepu włoskiego. Pytamy pana w kasie ile kosztuje bilet na lotnisko, żeby wiedzieć czy odłożyć colę czy nie. Gdy już wiemy – szybka matematyka. Super, nie trzeba już wybierać kasy – zmieścimy się. Siatka z zakupami w całości wcisnęła się do plecaków. Bagietka nie. Co – jak domyślacie się wyglądało śmiesznie. Całość kosztów zakupów – niecałe 7 euro, czyli jakieś 25% kolacji w tutejszej knajpie. To jest zawsze fajne we Włoszech. Tu na serio jest taniej niż w Polsce w marketach. I to nawet w Wenecji!? Po drodze mijamy opustoszały plac Santa Maria Formosa i z małą przerwą na nocne zdjęcia Mostu Rialto kierujemy się na kolejną chwilę do hotelu. (Jak dobrze mieć nocleg w sercu miasta – zazwyczaj wybieramy blisko dworca, ale tym razem celowo – nie). FOTOGRAFICZNA PORADA: W Wenecji moim zdaniem bardzo trudno wykonać dobre zdjęcie nocne. A już całkiem trudno zrobić świetne zdjęcie z długim czasem naświetlania – nawet jeśli macie porządny statyw. Powód jest prosty, a właściwie dwa. Bardzo kiepskie oświetlenie – latarnie dają zazwyczaj intensywne, zimne światło a do tego mnóstwo żarówkowego światła witryn sklepowych i restauracji. Natomiast pamiętajcie, że tu wszystko się „rusza” – zacumowane łodzie, bujane przez fale, lub po prostu przepływające. Dlatego zawsze łodzie nocą są tu… poruszone. A woda (ciągle w ruchu) dość mocno… wygładzona. Godzina 20:00 To się nazywa godzina na weryfikację planów. Korzystamy z hotelowego wi-fi, by podjąć konkretne kroki co do jutrzejszego poranka, zerkamy na fanpage i bloga czy nikt z was nie włamał nam się na stronę. I oczywiście wrzucamy fotkę z motylem. Jak dają sieć, to korzystamy. Nie jest to takie oczywiste zawsze. Wy się pewnie wściekacie, bo na zdjęciu słońce i rozgrzane buzie a w Polsce podobno minus 20 stopni. Taki mamy klimat. Godzina 21:00 Jeść! Odpalamy bagietkę, tuńczyka, wino w kartonie (pamiętajcie – we Włoszech wina w kartonie to naprawdę dobre wina) i trochę pozostałych „bonusów”. Idziemy na spacer po nocnej Wenecji z finałem przy głównej przystani przy zachodniej części Riva del Schiavoni. Zaczyna być chłodno, co czuć ewidentnie po stopniu zimna betonowych ławek, na których się rozgościliśmy. – Każda woda po ciemku jest przerażająca – stwierdza Ania. Patrzymy jak czarna maź oblewa i buja czubatymi gondolami. Mnie się kojarzy jeden z odcinków „Doctora Who”, w którym z weneckich wód wychodziły jakieś dziwne poczwary. Spadamy stąd. Godzina 22:00 Nocna Wenecja nas trochę zawodzi. Tak, tak. Przede wszystkim dlatego, że o dziwo jest bardzo słabo iluminowana, dość oszczędnie zdobiona. Przeważa chłodne światło latarni. A nie ciepłe żółte. Mój aparat płacze. Skromnie podświetlony jest Most Westchnień, zupełnie ciemna Campanila, mrocznie schowane są wieże kościołów. Genialnie za to prezentują się wszystkie sklepiki otoczone od turystów wystawami, pełnymi masek, kostiumów, bibelotów. Nagle trafiamy na nocny rajd na orientację. Jeden, drugi, trzeci facet w obcisłych getrach mija nas z czołówką na czole i kartką w dłoni. Uliczki są tak wąskie, że prawie każdy zaczepia nas łokciem. Kanały też już raczej śpią. To znaczy nie widzieliśmy ani jednej gondoli, która by przesmyczała się po ciemku wodą lub pod jednym z mostków. za to fajnie się obserwuje gondolierów, gromadzących się w swoich „bazach” i schodzących z szychty. Oczywiście gadających o pierdołach dnia codziennego. Nawet nie o piłce nożnej. Podobno mężczyźni w Wenecji nie szaleją za Calcio – czy to normalne? GDZIE SPAĆ? Zarezerwuj nocleg w hotelu, w którym spaliśmy DZIEŃ DRUGI Godzina 7:00 Tak, jak napisaliśmy wcześniej – tym razem (no, nie może być!) rezygnujemy ze spaceru o świcie, bo śniadanie trzeba zjeść (jak dają) i ruszymy stąd w kierunku San Polo. Skromne, bez szału – siedzimy sami. Mistrzowskie były rogaliki, o smaku skórki pomarańcza z delikatnym kremowym nadzieniem a przy tym lekkie jak pianka – czy ktoś nam przypomni, jak się nazywają? Był super. Z naszego kwartału idziemy w kierunku mostu Della Academia (jeszcze raz) i dalej w kierunku zachodnim, mijając obok po prawej najsłynniejsze pałace tej części Canale Grande, czyli Foscari, Nani, Stern, Moro no i oczywiście zjawiskowy Rezzonico, stanowiący dziś w pewnym sensie muzeum „złotych czasów” Wenecji z odrestaurowanymi wnętrzami i przedmiotami codziennego użytku. Coś dla miłośników minionego bogactwa. Godzina 8:00 Gdyby ktoś pytał Was, gdzie można w Wenecji trochę odetchnąć – myślicie o wspomnianym przez nas wcześniej Ghetto oraz o Campo St Margherita. Wbrew nazwie nie królują tu pizzerie ale… lodziarnie i podobno najsmaczniejsze lody w Wenecji. Za gałkę jednak zapłacimy zbrodniczo sporo. Nawet 3 eur. Tu też uwielbiają na porannym targowisku robić zakupy sami wenecjanie. W południowej części placu kręcimy ujęcia wideo z widokiem na siedzibę cechu grabarzy (jak się domyślacie ważna profesja i trudna przez lata w Wenecji) a po północnej stronie placu stoi kościół o tej samej nazwie z niesamowitym sklepieniem, wyglądającym jak… kadłub statku. Dziś pełni jednak inną rolę – jest aulą uniwersytecką. Godzina 9:00 Ostatnim przystankiem na naszej drodze stają się dwa najważniejsze dla tej części miasta place – Campo s Rocco i Campo dei Frari. ten drugi prezentuje się okazalej, ze względu na gigantyczną bryłę kościoła Santa Maria Gloriosa dei Frari – gotyckiej siedziby weneckich franciszkanów ze słynnym Wniebowstąpieniem Tycjana jako swoim największym skarbem. Przylega do niego Archivio di Stato, gdzie przechowywana jest włoska kopia dziełe Marco Polo – „Opisanie Świata”. Kościół robi wielkie wrażenie w środku, natomiast nie można nie podnieść głowy na Campo s Rocco, gdzie stoi słynna Scuola Grande i kościół San Rocco. Weneckie szkoły (było ich kilka) przez wieki spełniały rolę czegoś pomiędzy uniwersytetem a akademią sztuki, pod patronatami konkretnych świętych, kształcąc najlepsze umysły i talenty artystyczne swoich czasów no i oczywiście zdrowo z sobą rywalizując przy tym. Scuolę Grande można zwiedzać dla kolekcji malarstwa oraz Sali Głównej. Choć jeszcze więcej obrazów obejrzycie w Scuola della Academia, którą mijaliśmy dzień wcześniej. Godzina 10:00 Aerobus o numerze A1 startuje punktualnie o pełnej, okazuje się tańszy niż nam przekazywano i idealnie mieścimy się z resztką „euraczy”. No trudno, tym razem nie kupimy żadnej pamiątki. Dla nas to żaden problem zawsze. Jedziemy jakieś 15-20 minut z postojem na dosłownie 3-4 przystankach. Lotnisko Marco Polo (taka nazwa, choć nigdzie nie ma dużego napisu – jak to już się przyjęło. Co nas irytuje, bo planowaliśmy nagrać taki napis do naszego filmu o Marco Polo). Godzina 11:00 Samolot AirOne startuje w punkt! Jeszcze nigdy w życiu nie jechaliśmy tak długo lotniskowym autobusem. Dokładnie około 10 minut – tak daleko znajduje się stanowisko postojowe samolotów tej linii (Mimo, że to spółka – córka Alitalii). Miejsca co prawda są numerowane, ale wypełnienie nie wynosiło chyba nawet 50%, więc zdążyliśmy się dosiąść do siebie. W tego lotu zapamiętamy na pewno 3 rzeczy – jeden z najbardziej niesamowitych startów – z całą Laguną Wenecją jak na dłoni (na zdjęciu), świetną widoczność nad Dolomitami oraz różnicę temperaturową. W Wenecji było plus 14 stopni i słońce, w Pradze przy lądowaniu minus 13 stopni i szarówka. Nieźle. Czy Wenecja jest bardzo droga? Tak, trzeba przyznać, że to drogie miasto. Jednak. Hotel, w którym spaliśmy w samym centrum ze śniadaniem w cenie trzydziestu kilku eur to naprawdę cud i okazja (oczywiście upolowany przez sekretne oferty booking), bo standard to 40 kilka a nawet 50 kilka euro. Zwłaszcza w San Marco. Ceny najskromniejszych posiłków włoskich w knajpach niestety zaczynają się od kwot dwucyfrowych. Kawałek pizzy (1/8 część) kosztuje 3-4 euro. Droga jest też komunikacja w sumie, dlatego plan minimum z minimum dla nas to było wydanie tych 7 euro na bilet 1,5-godzinny. A jest to najtańszy możliwy bilet na vaporetti. Można też nie wydać nic i chodzić ciągle. No ale ten Canale Grande. Ech. Rezygnując natomiast z traggeti pomiędzy brzegami i opierając się na dwóch najważniejszych mostach miasta oszczędziliśmy przynajmniej 3 euro na głowę 😉 Autobus z lotniska też nie jest jakiś super tani (10 euro z Treviso, 6 euro na Marco Polo). Ciężko z autostopem – naprawdę. Grobla, kierująca do Wenecji ma 5 km i jest bardzo wąska, natomiast w Mestre dojazd stanowi w pewnym sensie estakada, więc nie ma tu gdzie stać i „łapać”. Ceny pamiątek to śmiech na sali (w stosunku do jakości). Najmniejsze maski kosztują 8, 12, 16 euro. A wyobraźcie sobie, że w okresie słynnego Karnawału, w środku lata oraz w czasie świąt ceny idą tutaj 100, 200 a nawet 300% do góry… GDZIE SPAĆ? Porównaj najtańsze noclegi w Wenecji na Hotelscombined Zarezerwuj hotel w Wenecji przez lub wybierz hotel w którym my spaliśmy (W centrum miasta) Wersja wideo: Sprawdź ceny noclegów w Wenecji
" alt="Image" />No właśnie: co? Co z nią, że na hasło „jadę do Wenecji” większość mówiła: bleee i krzywiła się nieprzyjemnie. Śmierdzi – mówili. Przereklamowane – dodawali. Drogo – dorzucali po namyśle. Straszne tłumy – mruczeli na odchodne. Znajoma Japonka mówi o grzybie, śmieciach w kanałach, brudzie. Mówi o rozczarowaniu. Znajoma Japonka podróżniczy chleb z niejednego pieca jadła więc co? – mam Jej nie wierzyć? Z drugiej strony czytam: „było tak pięknie, że jedziemy tam po raz drugi”, „dla mnie 4 dni w Wenecji to było za mało”. Jedna z koleżanek wraca tam co roku na majowy weekend. Skąd też w końcu powiedzenie: Nie byłeś we Włoszech jeśli nie widziałeś Wenecji. Stare jest i nieaktualne? A poza tym… Włochy NIGDY mnie nie było skonfrontować te dwie opinie . W związku z tym po zakupieniu biletów za 69 zł RT dla czterech muszkieterów płci zdecydowanie piękniejszej zaczęłam planować Wenecję. I albo potwierdzić albo obalić negatywne jest droga? Wszystkim, którzy myślą, że tani bilecik jest równoznaczny z tanim wyjazdem zalecam rozwagę bo ten tani bilecik do Wenecji jest mocno mylący. No ale… jak wszędzie: wszystko zależy od tego JAK to Z lotniska Treviso do WenecjiLotnisko Treviso – Statzione Centrale Treviso dzieli odległość 4 km. Czyli można na autobusem 101 ... / S60 ... bilety kosztują ok. + - 1,5 E Treviso do Venezia S. Lucia to koszt 3,35 E OWTrasę obsługuje Trenitalia jedzie ok. 40 sposób to autobus ATVO. Przystanek znajduje się po lewej stronie od razu po wyjściu z lotniska. Jedzie do Piazzale Roma w Wenecji z przystankiem w Meastre - ceny różnią się o jakieś tam euro w zależności czy kupujemy powrotny, czy dla jednej osoby lub dwóch czy też dużej grupy. Bus jedzie 1,10 h. Cenę można sprawdzić TU kupić bilety - 20E RTKomunikacja WenecjaBardzo dobrze opisał to @TomekZien tutajwenecja-najlepsza-3-dniowa-karta-na-komunikacje-po-miescie,1407,45916&p=774139&hilit=wenecja#p373672 z tym, że bilet 72 godzinny (to ważne bo liczy się godzina pierwszego „odbicia” kosztuje już 40E a 1 bilet na vaporetto 75 minut 7,50E – nie jest na pojedynczy kurs tylko obowiązuje na te 75 minut i można się w tym czasie dowolnie przesiadać. Strona komunikacji w Wenecji żeby było jeszcze łatwiej to jest apka:Autobusy ... tjni&hl=plTramwaje wodne ... ezia&hl=plBilety jedno czy kilkudniowe trzeba odbić przed każdym wejściem do tramwaju. Byłyśmy świadkami kontroli takich nieboraków co to myśleli, że biletem można kanarowi zamachać z duma przed nosem. Pouczeni zostali, że to się nie liczy, że powinni byli odbić bilet przed wejściem na przystanek i że on rozumie, ze nie wiedzieli ale w związku z tym, że rozumie to oni kary nie zapłacą ale muszą od niego kupić bilet (7,5 e na głowę). Czwórka ich była więc 30E pooooszło…Jak więc zaopatrzyć się w karty? Zacytuję Tomka, żeby było jaśniej:Zamawiasz i płacisz przez neta, po przybyciu na miejsce znajdujesz automat ACTV, wklepujesz przysłany Ci nr klienta PNR i bilety wypadną. Można też kupić i zapłacić na miejscu, w punktach hellovenezia i automatach. Automaty sprzedają okresówki. Używanie - na tramwajach wodnych kasujesz na bramkach przed wejściem na pokład poprzez przyłożenie do kasownika, w autobusach kasowanie w pojeździe. Piknie, mignie na zielono, jest OK Vaporetto funkcjonują od 5:00 do 24:00. Linie nocne (są na niektórych trasach) działają od 24:00 od 5:00 rano. W szeroko rozumianym sezonie letnim liczba linii i połączeń jest jest dość jasna mapka vaporetto: tu ta standardowa ... mieszkasz w samej Wenecji nie musisz kupować żadnych biletów. Oprócz okolicznych wysp cała Wenecja jest tak skomunikowana, że wszędzie można dojść na nogach omijając vaporetto. Najważniejsze to wiedzieć gdzie znajdują się mosty, którymi można przejść na drugą stronę Canale Grande. A jest ich 4. Możliwość poruszania się po Wenecji wyłącznie pieszo to o tyle istotna informacja, że przy 5 dniach w Wenecji bilet 3-dniowy był absolutnie wystarczający: żeby dostać się na Murano, Burano, Lido, przepłynąć Wielkim Kanałem czy po prostu dla fanu :D Ale dla fanu można kupić pojedynczy bilet za 7,50. Przy opcji krótszego pobytu wszystko to co napisałam powyżej można zrobić jednego dnia nawet i wtedy kupić bilet jednodniowy za 20E. Resztę dni można poświęcić na piesze zwiedzanie. I jeszcze jedna istotna informacja: bilet jednodniowy oznacza bilet 24-godzinny. Czyli jeżeli odbijesz bilet o 12 jednego dnia to obowiązuje do 12 dnia następnego. Zwiedzanie:Pomocna strona z mapami ... Wenecji istnieje coś takiego jak Venezia Unica – karta pozwalająca na wcześniejsze zakupienie wejściówek na zwiedzanie. Można to połączyć z kupnem biletów na komunikację a nawet z „wejściówkami” do … toalety :? Rejestrujesz się na stronie i do koszyka dorzucasz to co Cię interesuje. Na adres mailowy dostaniesz plik do wydrukowania i z tym wchodzisz do atrakcji Wenecji. małolatów (6-29l.) ;) jest Rolling Venice Discount Card – karta zniżkowaJa już niestety nie łapię się na nią ale wszystkie potrzebne informacje są w podanym wyżej więc niektóre kościoły i muzea są płatne – w tym te najważniejsze: pałac Dożów, Muzeum Correr, Ca’Rezzonico…Ale nawet jeżeli kupisz najbardziej wypasioną kartę (tzn. obejmującą 16 kościołów i 10 muzeów wszystkie oznaczone na karcie) to są takie kościoły i muzea gdzie za ewentualne wejście trzeba będzie zapłacić (1 do 3E) bo nie wchodzą w skład karty. Są też takie gdzie wchodzi się bezpłatnie. NoclegiNie ma tanio. No nie ma i już. Noclegi nie chcą być tańsze niż +- 50 E/os. Poza tym trzeba uważnie sprawdzać „maleńki druczek” bo może się okazać, że do ceny głównej trzeba doliczyć opłaty za sprzątanie końcowe, pościel itp. Ale ta uwaga dotyczy całych Włoch – nie tylko wersja spania to Mestre. Mestre nie znajduje się na głównej wyspie ale stamtąd komunikacją miejską (w ramach karty weneckiej) można dojechać do Wenecji i wracać tylko na nocleg. Chociaż jeżeli się napracujesz i dokładnie przekopiesz neta to możesz znaleźć „nie tak strasznie drogo”. Ja znalazłam malutki apartament dla czterech osób (1 sypialnia, salon, kuchnia, łazienka) za 420 e/4 noce. W Wenecji tuż obok przystanku Riva de Biasio na Canale Grande . To bardzo dobra cena bo wychodzi 26 e za nocleg/os. Jest tylko jeden warunek: minimum 3 noce. No i cena kalkuje się przy 4 osobach. Dysponuję namiarami jakby di RialtoAbsolutny raj dla labradorów. Wszystko! Warzywa, owoce słodkie i owoce morza (rynek rybny nie działa w poniedziałki , cały rynek nie działa w niedzielę) Pieczywo i wędliny. Ręcznie robione makarony. Przyprawy. Kuchnia w domu, produkty z rynku, cztery utalentowane kobiety i w kilkanaście minut powstają włoskie, pięciogwiazdkowe dania ;) . Tagiatelle ze świeżym pesto bazyliowym, krewetki w białym winie…Że nie wspomnę o śniadankach z genialnym pieczywem, śmietankowymi serkami, wędlinami cieniutkimi jak pergamin, oliwkami na wagę w różnych smakach…..Nie warto posilać się w ścisłym centrum. Jest drogo. Głupio drogo. Ale to chyba tak jak w każdym mieście turystycznym więc Ameryki nie odkrywam. Czy można taniej zjeść na mieście? Jasne, że tak ale nie będą to restauracje, gdzie kelner odbierze zamówienie. To bary, fast food’y z morskim misz - maszem ( np. na Burano tuż przy przystanku vaporetto - super), z makaronem w pudełkach na wynos (to niekoniecznie) czy pizzą na wynos (nie jadam na ogół więc nie oceniam – moje towarzyszki chwaliły).W Wenecji są też markety. A jak są markety to i ceny w nich też kilka źródełek z wodą pitną, z których można korzystać jak było…Nie zapowiadało się dobrze. Do Wenecji przyjechałyśmy w deszczu. Nie w mżawce, kapuśniaczku tylko w deszczu właśnie. Do naszego mieszkania doszłyśmy więc przemoknięte jak kury. I nie licząc krótkiego wypadu do oddalonego o 100 m sklepu spożywczego już z niego (mieszkania oczywiście a nie sklepu) tego wieczoru nie wyszłyśmy. Całe szczęście, że wcześniej na lotnisku byłyśmy. :mrgreen: A w nocy urwała się chmura. Dosłownie. Za oknem z nieba lała się ściana wody! Co to znaczy dla Wenecji? Agua Alta. Ale taka Basso raczej ;) Plac Św. Marka zalany, okolice Rialto podobnie i można było się tam dostać tylko chodząc po specjalnych platformach lub w jeszcze bardziej specjalnych kaloszkach sprzedawanych dosłownie wszędzie (7 do 10 E). Ale że Aqua nie była taka Alta to w poniedziałek można było prawie swobodnie chodzić po placu Św. Marka. podziwiać Pałac Dożów i wzdychać z rozczarowaniem patrząc na słynny Most Westchnień… hmmm mostek ;) Kiedy przed wyjazdem czytałam o Wenecji stale powtarzały się wskazówki: „nie planuj, nie układaj ścisłego planu zwiedzania, połaź po Wenecji bez celu, zgub się w niej…” Ja?? Bez planu?? Bez informacji jak dojść i jaką trasą przejść? …Ciężko było. Ale skoro taki podają przepis na Wenecję…I tym sposobem nie wiem ile kilometrów pokonałyśmy pieszo… 20? 30? Może więcej? Ale naprawdę w te 3 i pół dnia przemierzyłyśmy Wenecję wzdłuż i wszerz często wracając do tych samych miejsc przez inne mostki i uliczki (o! tu już byłyśmy – pamiętam tę sukienkę na wystawie, ten napis, ten sklep z mydłami , tamtą kawiarnię – taka śliczna, idziemy na kawę?). Czy kamienice w Wenecji są odrapane, obłażą z farby i mają zacieki? No są. Są. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo nam się podobało ;) Wśród nas była Beata, która w Wenecji już była kilka lat temu. I poleciała z nami raczej towarzysko no bo „Wenecja taka sobie”. Po naszym wspólnym pobycie stwierdziła: „eeee – tamtym razem to ja w Wenecji nie byłam: pół dnia, tu Plac św. Marka, tu Pałac Dożów, „spływ” Wielkim Kanałem, szybciej szybciej - i tyle było z tej Wenecji … TA Wenecja jest zupełnie odmienna od tamtej”I na tym może polegać to rozczarowanie Wenecją – wszystko w biegu, skupianie się wokół must see. Te wszystkie rady o „zagubieniu się w Wenecji” – jakkolwiek wydają się napuszone i literackie są najprawdziwsze. Warto Wenecję przemierzać krokiem leniwym, bez spinania, bez celu, przyglądać się detalom i zdarzeniom. Pogłaskać rodzimego Mruczka i szturchnąć innego przedstawiciela tego samego gatunku, żeby sprawdzić czy jest prawdziwy W Wenecji wieczorem jest cisza. Jak na wsi. Nie ma samochodów, rowerów a łódki poruszają się cicho pluskając. Czasem tą ciszę przerywa „tramwaj” – jak Agnieszka nazwała odgłos walizek na kółkach ciągniętych po brukowanych uliczkach. Ale to wszystko. Cisza miasto jest inne, chociażby przez brak nieodłącznych juz w naszym życiu samochodów. Wszystko to zastępują łódki. Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że Wenecja to był kompletny „bezplan”.Było przecież Murano z cudeńkami ze szkła było Burano z kolorowymi domkami i włoskimi klimatami Natomiast Muzeum Koronki – niekoniecznie...Czas na pierwsza – nie musi być drogo. Może być normalnie jak w każdym city break’ rzecz (refleksja numer dwa) : w październiku nie śmierdzi. Nic nie śmierdzi. Woda w kanałach ma piękny szmaragdowy kolor, nie jest zanieczyszczona, śmieci nie pływają, może czasem jakaś butelka po coli głupiego turysty, czy papierek po batoniku innego idioty. Refleksja trzecia – nie ma tłumów. Tzn. żeby być bardziej precyzyjnym: w okolicach Piazza San Marco jest najwięcej turystów. Ale nie ma obijania się łokciami, chodzi się swobodnie i nie trzeba przepychać się przez tłum. Przypominam, że cały czas mówimy o październiku. Czas na refleksję czwartą i ostatnią. O przereklamowaniu. Umówmy się – nie pojechać do Wenecji to grzech. Bo to miejsce wyjątkowe, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju. Uroczych klimatycznych miasteczek jest we Włoszech pełno. A Wenecja z jej niezliczona ilością kanałów, gdzie policja, karetka i straż pożarna pływa a nie jeździ jest wyjątkowa. Nie ma drugiego takiego w Europie. Jest tylko Wenecja. Uprzedzając: wiem o istnieniu Brugii czy Amsterdamu. Co nie zmienia faktu, że królowa jest na zadane pytanie „co z tą Wenecją?” mogę odpowiedzieć „zależy kto odpowiada”. Ja odpowiadam: dobrze jest. A nawet bardzo dobrze. :D
Po intensywnych spacerach, pływaniu tramwajem wodnym vaporetto przyjdzie czas, w którym zadacie sobie pytanie: "Cóż dobrego mogę zjeść w tej pięknej Wenecji?". Miałam tę przyjemność i szczęście wpaść na trop znakomitej restauracji, która serwuje po prostu NAJLEPSZE RISOTTO - Risotto Romano. Gdzie skosztować tego przysmaku? Gdzie zjecie w Wenecji najpyszniejsze risotto? Widok na Most Rialto, Wenecja, Włochy WENECKI LOKALNY PRZYSMAK Obojętnie w jakim miejscu na świecie jestem, zawsze chcę spróbować czegoś lokalnego, czegoś unikatowego. Poszperałam, posprawdzałam i po intensywnym spacerze my, jako naczelni fani włoskiej kuchni i ambasadorzy seafoodu, wpadliśmy do restauracji Trattoria da Burano zlokalizowanej w jednej z bocznych uliczek na najbardziej kolorowej wyspie położonej na lagunie weneckiej - Burano. Najbardziej kolorowa wyspa na Lagunie Weneckiej - Burano, Wenecja Czytaj więcej o Burano i sprawdź, jak się tu dostać z Wenecji: Burano, Wenecja - najbardziej kolorowa włoska wyspa na Lagunie Weneckiej TRATTORIA DA BURANO To knajpka z historią, na kartach menu możemy zobaczyć i przeczytać historię założyciela restauracji, a także wizualne opowieści, wyglądające niczym archaiczne autografy, z których można dowiedzieć się, kto przed Wami, moi drodzy, zrobił sobie tutaj przerwę i usiadł na kieliszek wina albo talerz dobrego włoskiego jedzenia. widok na restaurację Trattoria da Burano, Burano, Wenecja W 1910 r. gdy pierwsi znani artyści zacumowali na wyspie Burano i zakochali się w jej atmosferze, restauracja da Romano była jednym z pierwszych miejsc "karmiących" włoskie artystyczne dusze. Wśród znanych postaci: Umberto Moggioli (włoski malarz), Arturo Martini (włoski rzeźbiarz) czy bardziej współcześnie Anthony Bourdain (znany amerykański szef kuchni, który rozsławił jedną z potraw w swoim telewizyjnym programie kulinarnym, mówiąc o niej "best world's risotto", o której przeczytacie poniżej mniam mniam). Okładka menu, Trattoria da Burano, Burano, Wenecja Opis historii restauracji Trattoria da Burano, Burano, Wenecja Oryginalna karafka restauracji, w której przynoszone jest wino - Trattoria da Burano RISOTTO ROMANO CZYLI CO? Risotto Romano to przysmak mający swoje korzenie właśnie w tym włoskim regionie. Potrawa to nic innego jak połączenie wysokiej jakości ryżu przeznaczonego do risotto typu arborio, duszonego na białym winie i bulionie warzywnym z cebulką, z truflami (najdroższymi grzybami świata!) i smakowitym serem - pecorino romano. Specjalność Szefa Kuchni w postaci Risotto Romano to jedno z lepszych ryżowych włoskich przysmaków, jakie miałam okazję w życiu spróbować. Z wyglądu przyznam wprost - nie zachwycało, "co to takie białe, jakaś dziwna masa i taka bez niczego" - pomyślałam. Już pierwszy kęs sprawił, że chciałabym, aby to danie nigdy się nie skończyło :). Idealnie miękki ryż, niezwykle kremowy sos, a w nim odpowiednia ilość trufli podkreślająca smak całego dnia. Zwieńczeniem całej potrawy jest najwyższej jakości ser pecorino romano, który pełni tu rolę przysłowiowej "wisienki na torcie". Jeśli chcecie przeżyć prawdziwą włoską orgię smaków, musicie tu wpaść i skosztować to danie. Risotto Romano w Trattoria da Burano, Burano, Wenecja Niestety, Burano i Wenecja to nie są low-costowe miejsca do zwiedzania z perspektywy knajpianej, dlatego trzeba liczyć się z dość wysokimi cenami w restauracjach. Danie "Risotto Romano" w Trattoria da Burano kosztuje 18 euro. Uwierzcie, że warto! JAK DOTRZEĆ DO TRATTORIA DA BURANO? Adres: Via DX 221 Czytaj więcej: Wenecja - gdzie zjeść? [PRZEWODNIK KULINARNY] Burano, Wenecja - najbardziej kolorowa włoska wyspa na Lagunie Weneckiej 7 najdziwniejszych rzeczy i potraw, które zjadłam w swoim życiu w Europie Owoce morza - co zjeść, co zamówić w restauracji [PRZEWODNIK KULINARNY CZ. 1] Bari, Apulia: Co zjeść i co spróbować?
Drogo czy niedrogo? Czy jest ktoś, kto nie zadaje sobie przed wyjazdem pytania gdzie zjeść tanio i dobrze w Wenecji? 😀 Chyba tylko ktoś, kto ma duży portfel albo uwielbia jeść! Jak na Włochy przystało, zwłaszcza w turystycznej Wenecji, jedzenie na mieście nie należy do najtańszych wydatków. Trzeba się z tym liczyć planując wyjazd do Włoch. Nie jest też tak, że nie ma tanich street foodów, czy innych tego typu barów. Jednak, w Wenecji nie są one za każdym rogiem. Na szczęście Wenecja nie jest aż tak dużym miastem, a w każdej jej części można znaleźć coś w przystępnych cenach. W tym wpisie pokażę Wam jak my się żywiliśmy w trakcie naszych 3 dni w Wenecji. Pokażę Wam też jak zrobić dobry research w internecie takich miejsc. Usiądźcie wygodnie w fotelu – zaczynamy! Koniecznie zobaczcie nasz filmik z Wenecji!! Gdzie zjeść tanio i dobrze w Wenecji – od czego zacząć? Może i zdziwicie się trochę, ale rzadko czytam blogi w tym temacie. Dlaczego? Nie zawsze znajdę na nich to czego szukam. W tej kwestii chwalą się zazwyczaj travellerzy z wyższym budżetem. 😛 Poza tym, często zdarza nam się iść na łatwiznę i idziemy po prostu do Burger Kinga, (dlatego rzadko czytam te wpisy). 😀 Niestety, w Wenecji nie widzieliśmy tego typu fast-foodów. Na szczęście, wszystko możecie sobie sprawdzić w Trip Advisorze, gdzie można zjeść tanio i nie pochorować się jeszcze tego samego dnia! Wystarczy, że klikniecie na odpowiednie filtry i już wyświetli Wam się lista różnych restauracji. Możecie też kliknąć tutaj (ustawiłam już za Was). 🙂 Zapiszczcie sobie kilka na wszelki wypadek z różnych części miasta – w końcu nigdy nie wiadomo, gdzie Was dopadnie głód! 😛 Cafe Florian Jak na niskobudżetowych podróżników przystało, zaczynamy od najdroższej kawiarni w Wenecji. 😀 „Co to za hipokryzja” – myślicie pewnie sobie. Śpieszę z wyjaśnieniem! W Wenecji świętowaliśmy naszą 4. rocznicę. W grę wchodził albo fajniejszy obiad, albo jakiś wyszukany deser. 😉 Udało mi się namówić Darka na deser w najstarszej weneckiej kawiarni – Cafe Florian. Funkcjonuje ona od 1720 roku i jest tym samym najpiękniejszą kawiarnią w Wenecji (może nie byliśmy we wszystkich kawiarniach, ale jest naprawdę piękna). Jej orientalne wnętrza zachęcają do zatrzymania się tutaj choćby na malutką kawkę. Niestety, za wszystko co piękne trzeba zapłacić, a ceny jak na Wenecję i wyszukane miejsce oczywiście bardzo wygórowane. Za ten mały zestawik poniżej zapłaciliśmy 30 euro. Może miejsce i fajne, ale czy te napoje były warte aż tyle pieniędzy, to raczej nie bardzo! Co ciekawe, trochę też przejechaliśmy się na cenach. Zanim oczywiście stwierdziliśmy, że na pewno nas stać na mały deser w Cafe Florian, sprawdziliśmy w Internecie menu. Ceny jak ceny – tragedii nie było. Tymczasem na miejscu, ceny w menu były DWA RAZY WYŻSZE! Czyżby to sprawka karnawału czy nieaktualnego menu w Internecie? 😉 Dal Moro’s Fresh Pasta to Go Nasz deser w Cafe Florian był droższy od naszych dwóch obiadów… ;D Pora zatem na prawdziwą dawkę wiedzy gdzie zjeść tanio i dobrze w Wenecji! Po Cafe Florian, żeby zrównoważyć trochę budżet, wybraliśmy się do Dal Moro’s Fresh Pasta to Go. Lokal miał bardzo dużo pozytywnych opinii na Trip Advisorze i apetycznie wyglądające zdjęcia posiłków, zarówno zrobionych przez właścicieli, jak i klientów. Jak sama nazwa wskazuje, można tam zjeść wyłącznie makaron! Wydawany jest on w takich pudełeczkach, które przeciętną dziewczynę nasycą, ale mężczyznę tylko zaspokoją na chwilę! 😀 Generalnie bardzo smacznie i przyzwoicie cenowo. W zależności od rodzaju sosu, ceny wahały się w granicach 5-7 euro. Można też wybrać samemu rodzaj makaronu. Jak sama nazwa też wskazuje, bar nie posiada zbyt wiele miejsca na spożytkowanie makaronu wewnątrz. Na szczęście w pobliżu jest wiele zakamarków, w których można się rozsiąść i zjeść spokojnie. Ja miałam okazję spróbować makaronu z owocami morza (pycha, mnóstwo dużych kawałków), a Darek miał Chicken Alfredo. Zakupy w spożywczaku Sklep spożywczy na wyjeździe to u nas normalka. W ciągu 3 dni wydaliśmy w sumie 30 euro. Starczyło nam to na 3 porcje śniadań, 2 porcje kolacji. Oprócz tego kupiliśmy też wodę na cały pobyt i trochę wina. 😉 Słodkie Ciastka Podczas zwiedzania Burano dopadł nas potworny głodek. Ku naszemu zdziwieniu, w tym dość popularnym miejscu, nie było zbyt wiele kawiarenek. Ba! Nawet nie było zbyt wielu sklepów, gdzie można by było kupić coś na ząb. Udało nam się trafić do niezbyt zachęcającej piekarni. Ceny za zwykłe ciastka wahały się w granicach od 1-4 euro. Wypieki wyglądały dość ciekawe, ale były twarde i niezbyt smaczne. Na szczęście na głównej wyspie w Wenecji wybór jest znacznie większy! Pizza nie zawsze musi być dobra Podczas drugiego dnia zwiedzania, w porze obiadowej bezskutecznie szukaliśmy naszego baru z pizzą. Nawet GPS odmówił nam posłuszeństwa. Zmęczeni, głodni i zrezygnowani weszliśmy do baru, który znajduje się tuż obok słynnej lodziarni Suso. Już na początku zostaliśmy skasowani za kopertę (czyli tak zwane nakrycie stołu – serio, nie rozumiem tego) w wysokości 2 euro za osobę. Pizza w granicach od 7 do 10 euro. Generalnie ceny jeszcze nie najwyższe, ale jedzenie też bardzo przeciętne. Nie planowaliśmy tego baru – sytuacja nas zmusiła. Suso – najbardziej instagramowe lody w Wenecji Choć pora roku i pogoda nie do końca sprzyjała lodożercom, to i tak nie mogłam się oprzeć pokusie spróbowania lodów w Wenecji. W tym celu zaglądnęłam do słynnej wśród instagramowiczów lodziarni Suso. Na szczęście lody nie tylko pięknie wyglądają na zdjęciach, ale też wspaniale smakują! Mnóstwo oryginalnych i wyrazistych smaków, a także duży wybór wafelków. Ceny jak na tak popularną lodziarnię i Wenecję całkiem przyzwoite! Bar Al Canton i tramezzini. Trzeciego dnia zwiedzaliśmy mniej popularne, ale jakże piękne zakątki Wenecji! Dzięki temu trafiliśmy do „rodzinnego” Bar Al Canton. Pomimo, że nie było jeszcze 12, sobotni Włosi dyskutowali już głośno przy Aperolu. 😉 My skusiliśmy się na klasyczne Cappuccino za 1,5 euro (co jest bardzo dobrą ceną)! Dwa dni wcześniej, w bardziej turystycznej części miasta, zapłaciliśmy dwa razy więcej!! Korzystając z niskich cen spróbowaliśmy też niezwykle popularnych w tym regionie tramezzini (2,8 euro). To owalne lub trójkątne kanapeczki z białego chleba, których zawartość może być „wszelakiego” rodzaju. Nasza była z kurczakiem w sosie chilli! Super sprawa, bardzo sobie chwalimy i polecamy! Osteria Al Squero Osteria Al Squero to prawidłowa odpowiedź na pytanie gdzie zjeść tanio i dobrze w Wenecji! 🙂 Ten niewielki lokal, położony w okolicach Gallerie dell’Accademia przyciąga turystów jak magnes. Jest tu tłoczno, smacznie i tanio! Lokal ma mnóstwo pozytywnych opinii na Trip Advisorze, w tym także od naszych rodaków. Idealne miejsce na przekąskę, zwłaszcza podczas słonecznego dnia. Można wówczas usiąść przy kanale i zaspokajać swoje kubki smakowe. Zdecydowaliśmy się na zakup 8 małych bułeczek i Aperolu. Taka przyjemność kosztowała nas 16 euro. Smacznie, ale na obiad to raczej mało. Lepiej traktować to jako drugie śniadanie, deser lub kolację! 😀 To już wszystko co dla Was przygotowałam! Mam nadzieję, że przewodnik gdzie zjeść tanio i dobrze w Wenecji będzie dla Was przydatny! A jak tam Wasze kulinarne podboje w tym mieście? Jeśli chcecie się dowiedzieć co warto zobaczyć w Wenecji to klikajcie tutaj! A jeśli zastanawiacie się czy karnawał to dobry moment na odwiedzenie Wenecji, to odpowiedzi szukajcie tutaj! Jeśli chcecie wybrać się na Murano, to klikajcie tutaj! A po kolorowe domki Burano, tutaj! Dołączcie też do naszej grupy: Najpiękniejsze Plaże – Polska, Europa, Świat! Podobał Ci się wpis? Chcesz nas docenić? Zostaw serduszko/komentarz pod postem lub polub nas na facebooku albo zaobserwuj na Instagramie. Ciebie nic nie kosztuje, a nas do dalszej pracy motywuje! 🙂 <3 Cześć! Jestem Karolina i razem z Darkiem lubię podróżować. Ja jestem z Krakowa, a Darek z Warszawy, dzięki czemu łatwiej znajdować nam okazje lotnicze. :D Nie jesteśmy zwolennikami konkretnego rodzaju wycieczek, po prostu łapiemy każdą możliwą okazję żeby zobaczyć coś nowego. Chętnie podzielimy się naszym podróżniczym doświadczeniem. Od city-breaków po Erasmusa, Camp America czy program MOST. Pierwszego Erasmusa (na którym się poznaliśmy) :) spędziliśmy w Lund, w Szwecji. Następnie wyjechałam na 3 miesiące do USA w ramach programu Camp America. Ostatni rok studiów spędziłam na programie MOST w Warszawie i w Lipsku, ponownie w ramach programu Erasmus. Dużo czasu spędziłam też w Monachium, w którym mieszka moja babcia. Nasz niezawodny sprzęt, dzięki, któremu mamy wspomnienia, a wy możecie je zobaczyć to: Nikon D90, Nikon D50, Nikon Coolpix S3500, iPhone7 oraz Nikon D3400
wenecja gdzie zjeść forum